Jennifer Wright "I (nie) żyli długo i szczęśliwie"

 

Z tej książki dowiesz się:

- Jak nie ukrywać kochanek?

- Czy lepiej zginąć od sztyletu, czy trucizny?

- Jakie imprezy organizował papież Aleksander VI?

- Kto, z kim, kiedy i dlaczego?

Jeśli właśnie ocierasz łzy po rozstaniu i siedzisz w rozciągniętym dresie na kanapie z pudełkiem lodów/piwem w ręku, pamiętaj, że mogło być gorzej. Nie ucinasz głowy swojemu/swojej eks, nie kastrujesz przypadkowych ludzi, nie zaczynasz nowego życia z lalką erotyczną, nie zamykasz nikogo w lodowym pałacu. W przeciwieństwie do wielu bohaterów tej książki.

Historia każdego kraju wypełniona jest rozstaniami królów, carów, pisarzy i znanych osób maści wszelakiej. Wielu z nas ma za sobą rozstanie. Kiedy zobaczyłam zapowiedź tej książki, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Tym bardziej, że poprzednia publikacja autorki przypadła mi do gustu. Niestety, ta książka nie przypadła mi do gustu. Za dużo tu wywodów Jennifer Wright, jej opowieści o tym, jak przeżyła swoje rozstania i żenujących, napisanych na siłę żartów.

Trzy pierwsze rozdziały czytało się w miarę bezboleśnie, choć nie zaśmiałam się ani razu, jednak żarty autorki nie działały mi na nerwy aż tak bardzo. Czarę goryczy przelał fragment z rozdziału o Henryku VIII Tudorze i Annie Boleyn. Chodzi o komentarz dotyczący tego, że król chce ucałować "piękne Kaczuszki" Anny. Autorka skomentowała to w ten sposób:

Te "kaczuszki" to szesnastowieczne slangowe określenie piersi - i naprawdę zajęło mi całą wieczność, aby do tego dojść. Spędziłam dwie godziny, szukając w internecie "ptaków, które hodowały kobiety w szesnastym wieku".

Nie trzeba być geniuszem, żeby domyślić się, o co chodzi. I jeśli ten fragment Was rozbawi, to w porządku, poczucie humoru to rzecz subiektywna, nie ma co dyskutować na ten temat. Mnie to zażenowało. Potem było niewiele lepiej. Irytowało mnie to, jak autorka biadoliła, że szesnastowieczne listy są takie złe, więc ona je cytuje, żebyśmy czytając je, cierpieli razem z nią. Miało wyjść zabawnie, dla mnie wyszło słabo.

Na dobrą sprawę, gdyby wyciąć wszystkie przemyślenia autorki, jej wspomnienia związków i suchary, z książki niewiele by zostało. Nie sięgnęłam po tę książkę, by czytać coś w stylu:

Byron i lady Jane - fakt ten często pomijany jest w książkach historycznych - byli prawdziwymi potworami. Lady Jane miała serce kobry. Później stała się pierwowzorem Jokera i wszystkich negatywnych postaci z filmu Wredne dziewczyny. (Nie mam nic na poparcie tej teorii, ale czuję, że w głębi serca mam rację, a moje serce jest ze szczerego złota).

Albo:

Częściej dyskutuje się o tym, że Ruskin mógł odrzucić Effie, bo nie miał pojęcia, jak wygląda naga kobieta. Albo dlatego, w jej ciele było coś naprawdę nietypowego - może było w całości zrobione z pozszywanych ciał lalek. (Bardzo przepraszam moich pozszywanych z kawałków lalek czytelników i cieszę się, że Tim Burton znalazł pracę dla was wszystkich). 

Po pierwsze, nie interesują mnie takie przemyślenia autorki. Miałam czytać o rozstaniach znanych postaci, a nie o jej wywodach. Po drugie, kompletnie nic nie wnosi to do treści. Opowiadane przez Jennifer Wright historie są niczym innym jak odgrzanymi kotletami. Nie znajdziecie tu nic nowego. Są one opowiedziane po łebkach. W Wikipedii więcej na ich temat znajdziecie.

Mam poczucie straconego czasu po tej lekturze. Wiem, że znajdą się czytelnicy, których uwagi autorki rozbawią i nie mam z tym problemu, nie napiszę, że macie trzymać się od tej książki z daleka. Mnie rozczarowała i zdenerwowała, ale nie znaczy to, że z Wami będzie tak samo. W każdym razie ja już podziękuję za kolejne książki tej autorki. 

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka