Przedpremierowo! Gulbahar Haitiwaji, Rozenn Morgat "Ocalała z chińskiego gułagu"

 

Przez trzy lata znosiła setki godzin przesłuchań, tortur, głód, policyjną przemoc, zimno, szczury, noce pod oślepiającym neonem celi, kafkowskie mechanizmy niszczenia. Nazywa się Gulbahar Haitiwaji i jest pierwszą ujgurską kobietą, która przeżyła chiński obóz reedukacyjny i odważyła się o tym opowiedzieć.

Te obozy są dla Chin tym, czym gułag był dla ZSRR. Od 2017 roku deportowano tam ponad milion Ujgurów. Świat grzmi o ludobójstwie, a Komunistyczna Partia Chin neguje iż są to obozy koncentracyjne i legitymizuje ich istnienie mówiąc o „walce z islamskim terroryzmem, infiltracją i separatyzmem”.

Ujgurowie to tureckojęzyczna muzułmańska grupa etniczna zamieszkująca Xinjiang. Region bardzo pożądany przez Komunistyczną Partię Chin, ponieważ znajduje się na „Nowym Jedwabnym Szlaku”, którego odtworzenie jest flagowym projektem politycznym prezydenta Xi Jinpinga.

Świadectwo Gulbahar jest przerażające: opowiada, czego doświadczyła w trzewiach chińskiego systemu obozów koncentracyjnych i jak została uratowana.

Szczerze powiedziawszy, zanim sięgnęłam po tę książkę, nie miałam pojęcia, że istnieją Ujgurowie. Nigdy o nich nie słyszałam, więc byłam zaintrygowana tym, czego dowiem się podczas lektury. Nie słyszałam także o obozach reedukacyjnych dla nich.

"W tamtejszych obozach reedukacja ma charakter systemowy, a jej celem jest niszczenie ofiar przy użyciu tej samej metody. Najpierw pozbawia się człowieka indywidualności. Odbiera mu się nazwisko, ubranie i włosy. Dzięki temu nic nie odróżnia go od innych. Potem przejmuje się władzę nad jego ciałem, każąc mu funkcjonować w piekielnym rytmie: jedenaście godzin dziennie w klasach bez okien, gdzie nauczyciele każą w kółko głosić chwałę komunistycznej partii. Jeśli przerwiesz, zostaniesz ukarany. Więc powtarzasz tak długo, aż przestajesz cokolwiek czuć, przestajesz myśleć. Tracisz poczucie czasu. Najpierw upływających godzin, później dni."

(s. 14)

Bardzo trudno było mi powstrzymać się od oceniania Gulbahar w trakcie lektury. Ja na przykład nie wyobrażam sobie tego, że wyjeżdżając z kraju, w którym ludzie tacy jak ja są prześladowani, zatrzymała paszport tylko po to, żeby móc odwiedzić mamę. Tym bardziej, że mój mąż i dzieci nie mieliby paszportów. Miałabym z tyłu głowy to, że moja decyzja może ściągnąć na nich niebezpieczeństwo, a nie po to uciekłam, żeby żyć w ciągłym strachu. Tyle że ja mam świadomość, że komunistyczne rządy nie idą na ustępstwa, są okrutne wobec ludzi i nie można grać z nimi na zasadzie chcę mieć ciastko i zjeść ciastko, bo wszystko skończy się tak, że to ciastko zostanie mi wepchnięte do gardła i się nim udławię. Ale ludzie tacy jak Gulbahar sprzed aresztowania nie mają takiej świadomości. Żyją w błogiej nieświadomości, nie rozmawiając o obozach. Bo przecież jeśli o czymś się nie mówi, to tego nie ma, to to nas nie dopadnie, prawda? No właśnie nie do końca. I boleśnie przekonała się o tym nie tylko Gulbahar.

W trakcie lektury niejednokrotnie czułam, że zalewa mnie krew. Byłam wściekła na rząd Chin za to, co wyrabia z mniejszościami. W sumie nie powinno mnie ro dziwić. Niby mamy XXI wiek, a niektórym ludziom ciągle się wydaje, że są lepsi od innych i że mogą rościć sobie prawo do narzucania komuś swoich poglądów. Jeśli nie po dobroci, to siłą. Przerażała mnie też naiwność nie tylko Gulbahar, ale też na przykład jej matki. Tak, wiem, oni nie mają dostępu do informacji, do których ja mam, i mnie jest łatwo to oceniać, ale w głowie mi się nie mieści, że w czasach swobodnego przepływu wiadomości ciągle karmi się ludzi propagandą, odbierając im zdolność do samodzielnego myślenia.

Teoretycznie mogłabym powiedzieć, że całej tej historii nie byłoby, gdyby Gulbahar oddała chiński paszport po wyjeździe za granicę. Ale tego nie zrobię, bo nie wiem, jak zachowałabym się na jej miejscu, mając taką świadomość jak ona. Gulbahar przeżyła piekło i podziwiam ją za odwagę, że postanowiła o tym opowiedzieć, podając swoje prawdziwe nazwisko. Wiele tym ryzykuje. Jednak jej historia może zapalić ostrzegawczą lampkę w głowie jej pobratymców. Pokazuje też całemu światu, jak są w Chinach traktowani Ujgurowie. To, co dzieje się w obozach reedukacyjnych, nigdy nie powinno mieć miejsce. Chciałam rzucać książką po pokoju, kiedy czytałam o tym, co tam się wyprawia. Jak pozbawia się człowieka jego własnego "ja", jak się go poniża.

Po lekturze tej książki kłębi się we mnie wiele złości i mam ogromne poczucie niesprawiedliwości. Pora zacząć głośno mówić o tym, co dzieje się w miejscach takich jak to, w którym była Gulbahar. Ku przestrodze. Może też kiedyś dożyjemy czasów, gdy ich nie będzie. To moje pobożne życzenie.

Premiera książki odbędzie się już w środę!

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu W.A.B.

Udostępnij ten post

2 komentarze :

  1. Takie ksiażki są poruszające. Ale warto czasem przeczytać coś takiego

    OdpowiedzUsuń
  2. Tytuł zdecydowanie dla mnie. Choć nie są to łatwe książki, myślę że warto po nie sięgać!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka