Poniedziałki ze zbrodnią w tle: 407 Zuzanna Gajewska "Burza"

 

Ewelina Zawadzka, właścicielka zakładu pogrzebowego w Młynarach, samotna matka czteroletniej Karoliny, wiedzie spokojne i stabilne życie - aż do dnia, gdy podczas gwałtownej burzy koło dawnego młyna wodnego zostaje znaleziona martwa kobieta, Marzena Tolak, blogerka, która niedawno wraz z rodziną zamieszkała w dawnym browarze. Policja podejrzewa zabójstwo, jednak sprawę przysłania śmierć kilkunastu osób w tragicznym wypadku autobusu, zgniecionego przez przewracające się w czasie nawałnicy drzewa. Ciało Marzeny z powodu braku miejsc w elbląskim prosektorium trafia do zakładu Eweliny.

Jest to początek zaskakującej serii wydarzeń, które bez reszty pochłaniają główną bohaterkę. Martwa kobieta nie była jej obca - znały się, spotykały, a feralnego popołudnia Ewelina opiekowała się córeczką denatki. Była też świadkiem dziwnych sytuacji, które ją niepokoiły.

Zawiedziona brakiem postępów w policyjnym śledztwie Ewelina rozpoczyna samodzielne poszukiwania zabójcy. Na jaw wychodzą skrywane latami tajemnice, a głównym przeciwnikiem jest upływający czas.

Widziałam swego czasu kilka bardzo zachęcających recenzji tej książki. Postanowiłam więc pobrać sobie na Legimi audiobooka i przekonać się, skąd te zachwyty się wzięły. Opis wydał mi się intrygujący, wpisywał się w moje literackie upodobania. Mamy gwałtowną burzę, zostaje odnalezione ciało zamordowanej kobiety, znanej blogerki, żony i matki. Mało tego, dochodzi do tragicznego w skutkach wypadku autobusu. Śledztwo w sprawie śmierci Marzeny utknęło w martwym punkcie, więc Ewelina, właścicielka zakładu pogrzebowego, rozpoczyna własne. To miało potencjał. Jednak moim zdaniem został totalnie niewykorzystany.

Moim zdaniem ta książka nie broni się jako kryminał. Jako powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym - jeszcze, jeszcze, chociaż szału dla mnie nie było. To była dla mnie bardziej opowieść o kobiecie po przejściach, która próbuje poukładać sobie życie, a przy okazji chce dowiedzieć się, dlaczego ktoś zabił jedną z mieszkanek Młynar. I o ile interesowało mnie to, jak wygląda praca Eweliny, co było opisane dobrze, o tyle prowadzone przez nią śledztwo niespecjalnie mnie wciągnęło. Szybko zorientowałam się, kto stoi za zbrodnią, tylko z motywem jakoś trafić nie mogłam. Trochę był dla mnie naciągany, ale z głupszych powodów ludzie mordowali, więc kupuję to, bez entuzjazmu co prawda, ale ok.

Dużo tu niewykorzystanych wątków. Na przykład w pewnym momencie ktoś zaczyna robić Ewelinie koło pupy, ale szybko się to urywa. A ja już popcorn sobie przygotowałam, żeby ten wątek śledzić, bo wydawał się intrygujący. Mamy niewielką miejscowość, w której jedno słowo wypowiedziane w złym miejscu i czasie może zniszczyć komuś życie. No niestety. Musiałam obejść się smakiem i w sumie dla mnie nic by się nie zmieniło, gdyby tego wątku nie było. Albo ten wątek, kiedy Olek ewidentnie ma muchy w nosie, ale szybko wylatują, nie pozostawiając po sobie śladu.

Były tutaj dobre wątki, na przykład ten Tosi. Uwierzyłam w tę bohaterkę i było mi do niej najbliżej ze wszystkich. Czułam, jak łzy napływają mi do oczu, kiedy czytała zaplanowane przez mamę wpisy na blogu. Jeśli chodzi o Ewelinę, to nie było w niej nic, co by sprawiło, że będę o niej za parę tygodni pamiętać. Również Olek niespecjalnie przypadł mi do gustu.

Początek tej książki był dobry, dawał mi obietnicę, że to będzie dobra historia, z intrygującym wątkiem kryminalnym. Nic z tego w moim przypadku. Uważam, że dobrze została przedstawiona niewielka społeczność, tu nie mam zastrzeżeń. Podobnie jeśli chodzi o pracę Eweliny, o czym już wspomniałam. Reszta mnie niestety nie rzuciła na kolana. 

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka