Nina Majewska-Brown "Tajemnica z Auschwitz"

 

Stefania Stawowy doświadczyła piekła na własnej skórze. Będąc żoną słynnego partyzanta AK, trafiła za niego do Auschwitz. Zakładniczka i ofiara „męskiej” wojny, sama znalazła się na froncie. Jej wojna to obozowe baraki, place apelowe i kilometry drutów pod napięciem. Głód, selekcja i ciągłe zagrożenie śmiercią. Paniczny strach o dzieci, wyrzuty sumienia i ból.

A jednak przetrwała. Przeszła przez piekło Auschwitz, Ravensbrück, Flossenbürg. Przeżyła „marsz śmierci” do Zwodau. Duża w tym zasługa Jürgena – strażnika-esesmana, który jak ona zostawił w domu dwie małe córeczki. To, co ich połączyło, to jeszcze przyjaźń czy już miłość.

Czy miłość do ojczyzny można przełożyć nad miłość do własnej rodziny? Czy słysząc krzyki torturowanej żony, można siedzieć w kryjówce, a po zabraniu jej uciec, zostawiając na pewną śmierć dwójkę dzieci? Brakuje mi tchu, gdy myślę, że mogłabym zostawić dzieci na głodową śmierć, by ratować siebie. Florian Budniak, mąż Stefanii, nie miał takich rozterek. Ukrywał się w lesie. Nie wyszedł z kryjówki, gdy katowano jego żonę, by ta zdradziła miejsce jego pobytu. Po tym, jak została zabrana, uciekł, zostawiając dzieci bez jedzenia. Już przed wojną niespecjalnie zajmował się rodziną, przeszkadzała mu. Założył ją, bo wypadało. Potem bez mrugnięcia okiem ściągał na nią niebezpieczeństwo. Przez niego jego żona przeszła przez obozowe piekło. Przeżyła, bo poznała tam życzliwych sobie ludzi.

Miałam ochotę rzucać tą książką po pokoju za każdym razem, gdy tylko pojawiał się w niej Florian. Autentycznie się nim brzydziłam. Ludzie z jego najbliższego otoczenia nie byli w stanie wybaczyć mu tego, że nie próbował ratować Stefanii i pluli na niego. Mnie by szkoda śliny było. Za to całym sercem pokochałam Stefanię i jej córki. Krwawiło mi serce, gdy widziałam, jak cierpiały. Przeczytałam wiele książek o tematyce obozowej, ale nigdy nie będę w stanie spokojnie czytać o tym, jak strzelano sobie do ludzi dla zabawy czy poddawano ich torturom ku uciesze SS-mannów.

Scenariusz do tej książki napisało życie. Autorka pokazuje nam, jak wojna wpłynęła na Stefanię i jej bliskich. Na przykład kobieta nie ubierała się w paski ani nie miała w domu nic z takim motywem. Jedna z jej córek boi się zostawać sama w mieszkaniu. Wojna żyje w człowieku już do końca. Mój dziadek, który walczył na froncie, też na przykład nie jadł pewnych potraw, bo kojarzyły mu się z niewolą.

Ta historia mnie bardzo poruszyła i jeszcze długo będzie we mnie siedzieć. Uzupełniały ją zdjęcia z archiwum prywatnego oraz z archiwum muzeum w Oświęcimiu, które nadawały jej klimatu. Polecam, jeśli lubicie publikacje, w których znajdują się historie o osobach, które przeżyły obóz koncentracyjny.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Świat Książki. 

Udostępnij ten post

2 komentarze :

  1. Są to książki, które zawsze mnie poruszają.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że mogłabym ją przeczytać. Temat na pewno poruszający

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka