W klinice dla kobiet, oferującej pomoc wszystkim potrzebującym, pojawia się zdesperowany mężczyzna, który otwiera ogień i bierze zakładników. Na miejsce pojawia się Hugh McElroy, policyjny negocjator, który przygotowuje się do rozmowy ze sprawcą. Okazuje się jednak, że należy go odsunąć od sprawy, ponieważ wśród zakładników znajduje się piętnastoletnia Wren, jego córka. Dlaczego ktoś wtargnął do kliniki z bronią? Czy zakładnikom uda się ujść z życiem?
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jodi Picoult. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jodi Picoult. Pokaż wszystkie posty
Jodi Picoult "To, co zostało"
Sage Singer jest zrozpaczona po śmierci matki. Unika towarzystwa innych ludzi i pracuje w nocy w piekarni. Zaprzyjaźnia się ze starszym panem, emerytowanym nauczycielem, który jest ulubieńcem lokalnej społeczności. Pewnego dnia mężczyzna prosi Sage o nietypową przysługę. Chce, by ta pomogła mu umrzeć.Okazuje się, że Josef ukrywa pewną mroczną tajemnicę. Decyduje się o wszystkim opowiedzieć przyjaciółce. Ta jest zdruzgotana tym, co usłyszała. Nie spodziewała się, że miły, starszy pan może mieć na koncie coś tak strasznego. Czy zgodzi mu się pomóc?
Jodi Picoult "Już czas"
Jodi Picoult należy do moich ulubionych autorek. Nie wiem, jak to się stało, ale ostatnio jakoś było nam nie po drodze. Nie mogłam dopaść jej książek w bibliotece, były cały czas zarezerwowane. W końcu udało mi się wypożyczyć najnowszą z nich. Jakie są moje wrażenia po przeczytaniu powieści Już czas?
Minęło 10 lat od dnia, w którym zaginęła matka Jenny Metcalf, Alice, badaczka słoni. Nikt nie wie, co się z nią stało. Kobieta po prostu zapadła się pod ziemię. Nastolatka nie wierzy w to, że została porzucona i próbuje odnaleźć mamę za pośrednictwem Internetu. Szuka także pomocy u jasnowidzki, Serenity Jones oraz prywatnego detektywa, Virgila Stanhope'a, który prowadził już sprawę Alice. Wspólnymi siłami próbują znaleźć odpowiedzi na pewne pytania. Czy uda im się dojść do prawdy?
Mam bardzo mieszane uczucia po lekturze tej książki. Pomysł na historię był bardzo dobry. Zwrócenie uwagi na los słoni to bardzo śmiałe posunięcie. Dowiedziałam się wielu ciekawych informacji na temat tych zwierząt, choć muszę przyznać, że momentami wywody o nich zaczynały mnie męczyć. Przypominały specjalistyczną książkę przyrodniczą. Miały być tłem powieści, a stały się czymś więcej. To nie był dobry pomysł. Niezbyt też spodobał mi się wątek kryminalny. Można było go spokojnie pominąć. Sytuację nieco uratował wątek spirytystyczny. To w nim powróciła dawna Jodi, którą pokochałam. fragmenty o darze Serenity czytałam z zapartym tchem. Autorka trochę przedobrzyła. Było tu tego wszystkiego trochę za dużo. Szkoda, naprawdę wielka szkoda, liczyłam na więcej emocji.
Miałam problem z wczuciem się w klimat powieści. Przez pierwszą część niewiele w niej się działo. Często odrywałam się od lektury i niespecjalnie się do niej spieszyłam. Dopiero później akcja nabrała rumieńców i z niecierpliwością czekałam na zakończenie, chociaż i tak uważam, że Już czas nie utrzymuje poziomu poprzednich powieści tej autorki.
Spodobało mi się to, że akcja dzieje się w dwóch płaszczyznach. Nie tylko obserwujemy poszukiwania Alice, ale także możemy przeczytać o tym, co działo się zanim zniknęła, co więcej, dowiadujemy się tego z jej ust. Na początku trochę się gubiłam w czasoprzestrzeni, lecz szybko złapałam odpowiedni rytm.
Czuję niedosyt po tej książce. Liczyłam na miłe spotkanie z dawną, dobrą Jodi Picoult, jednak moje oczekiwania nie zostały spełnione. Tę autorkę stać zdecydowanie na coś więcej. Pokazała to chociażby przy okazji powieści W naszym domu czy Bez mojej zgody. Mam nadzieję, że to chwilowy spadek formy. Nie zniosę kolejnego rozczarowania jej twórczością.
Jodi Picoult
Już czas
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2014
Jodi Picoult "Głos serca"
"Kocham cię. Słyszy się to tak często: w operach mydlanych, w durnych sitcomach, przy wielu innych okazjach. Słowa zmieniają się w puste dźwięki, już nic nie znaczą. Boże drogi, chętnie bym krzyczał te dwa słowa bez przerwy, gdybym w ten sposób mógł cię zatrzymać. Nigdy w życiu nie usiłowałem zmieścić tak wiele znaczenia w jednym krótkim zdaniu."
Macie czasem tak, że uwielbiacie jakiegoś autora, jesteście w stanie pisać peany na jego cześć, ale nagle po przeczytaniu pewnej książki, którą napisał, nie wiecie co powiedzieć? Ja właśnie jestem w takiej sytuacji. Może w trakcie tworzenia recenzji coś w mojej głowie się rozjaśni.
Głos serca to debiutancka powieść Jodi Picoult, lecz jakoś zawsze się z nią mijałam. Jane, żona słynnego biologa, Olivera Jonesa, zawsze żyła w czyimś cieniu. Potrzeby innych stawiała ponad swoimi. Bez słowa sprzeciwu znosi to, że kariera jest dla jej męża ważniejsza od niej i ich córki, Rebeki. Jednak pewnego dnia coś się zmienia. Po jednej z kłótni między małżonkami dochodzi do rękoczynów. Wtedy kobieta postanawia odejść od męża i zabrać ze sobą córkę. Oliver musi zadecydować co jest dla niego ważniejsze: rodzina czy wieloryby, którym poświęcił całe życie.
Tę historię opowiada 5 osób: Jane, jej brat Joley, jego przyjaciel Sam, Oliver oraz Rebeka. Każde z nich przedstawia te wydarzenia ze swojej perspektywy. O ile z zaciekawieniem czytałam to, co mają mi do powiedzenia Jane oraz Joley, tak wypowiedzi Olivera i Sama miejscami niezmiernie mnie nużyły. Nie interesuję się ani sadownictwem ani wielorybami, a panowie poświęcali swoim pasjom wiele uwagi. Nie podobało mi się też to, w jaki sposób swoją wersję wydarzeń opowiadała Rebeka. To był spoiler wszystkiego tego, co miało się za moment wydarzyć. A przynajmniej ja miałam takie wrażenie. Jej opowieść cofała się w czasie. Nie zaczęła się od kłótni rodziców, lecz od tego, że leżała po chorobie w łóżku po tym, jak jej ukochany zginął. Dowiadujemy się, że Oliver odnalazł ją i Jane. Skoro wiemy, jak książka się skończy, nie ma większego sensu, by dalej ją czytać.
Jedyną postacią, do której poczułam sympatię, był Joley. Starał się pomóc siostrze i zmusić ją do tego, by zastanowiła się nad swoim życiem oraz nad tym, czego faktycznie od niego chce. Jane była dla mnie hipokrytką. Rebeka - zbyt dorosła jak na piętnastolatkę. Oliver - najgorszemu wrogowi nie życzyłabym takiego męża, który woli wieloryby od żony i uważa, że wszyscy powinni podporządkować się jego karierze. Sam - przeżywał to, że jego ukochana wychodzi za mąż, lecz już po 5 dniach znajduje nową miłość życia.
Cieszę się, że Głos serca nie był moim pierwszym spotkaniem z panią Picoult. Powtarzane przez postaci dialogi, zaburzona chronologia i zakończenie, które zdecydowanie mnie rozczarowało spowodowałyby, że już nigdy więcej nie chciałabym ponownie sięgnąć po książki tej autorki. Wiem, że to był jej debiut literacki, a początki są zawsze trudne, ale sporą część opowieści można było spokojnie pominąć. Nie byłaby wtedy tak nużąca. Wszystkich tych, którzy jeszcze nie znają Jodi Picoult zachęcam do tego, by przygodę z nią zaczęli nie od jej debiutu, lecz od którejś z późniejszych powieści, chociażby od Kruchej jak lód albo Bez mojej zgody. O tym, czy sięgniecie po Głos serca, zadecydujcie sami.
Jodi Picoult
Głos serca
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2012
Jodi Picoult "W naszym domu"
"Wiem co to jest miłość. Kiedy mężczyzna spotyka kobietę, którą ma pokochać, słyszy w głowie bicie dzwonów, przed oczami wybucha mu tysiąc fajerwerków, ze wzruszenia nie może znaleźć słów i tylko myśli bez przerwy o tej jednej, jedynej. Jak ją poznać? Wystarczy spojrzeć sobie głęboko w oczy.
A dla mnie to niewykonalne."
Każdy z nas ma swoje dziwactwa. Ja na przykład w Macu czy w KFC zawsze najpierw jem frytki. Muszą być ciepłe. Zimnych nie tknę. Nie ma opcji. Układając puzzle zaczynam od ramki. Potem układam trudniejsze elementy typu niebo, a resztę zostawiam na koniec. Kiedy ktoś chce mi pomóc i robi to po swojemu, wychodzą ze mnie demony. Nie lubię różowego koloru. Mam do niego awersję. Nie potrafię się z nim zaprzyjaźnić. Z czasów studiów pozostało mi jeszcze jedno spaczenie. Często korzystałam z czytelni w Bibliotece Śląskiej. Żeby tam wejść, trzeba zostawić rzeczy w szafce, do której należy wrzucić 5 zł. Nadal noszę w portfelu w osobnej kieszonce piątaka. Kto wie, kiedy znów mi się przyda? :)
Nie bez powodu zaczynam swój dzisiejszy wpis od wywodu na temat dziwactw. Niecodzienne zachowanie jest bowiem motywem przewodnim powieści W naszym domu autorstwa Jodi Picoult. Rodzina Huntów na pierwszy rzut oka wydaje się całkiem normalna. No dobrze, brakuje w niej męża, ale takie przypadki się zdarzają. Nie zawsze ludziom idealnie układa się w życiu. Jednak coś jest nie tak. Nie widać tego na pierwszy rzut oka, lecz starszy syn Emmy, Jacob cierpi na zespół Aspergera, łagodną odmianę autyzmu. Nie odczytuje komunikatów społecznych, nie okazuje uczuć ani nie nawiązuje kontaktu wzrokowego. Chłopak żyje według ściśle określonych reguł i niezmiennego od lat planu dnia. Każda niespodziewana zmiana wywołuje u niego napad histerii. Jacob ubiera się danego dnia tylko w jednokolorowe ubrania. Taki też musi być posiłek. Nie lubi rozpuszczonych włosów, pomidorów, groszku i pomarańczowego koloru. Wszystkie aspekty życia rodzinnego muszą być podporządkowane jego potrzebom i zachciankom.
Jego matka, Emma, robi wszystko, by chłopak przystosował się do życia w społeczeństwie. Znajduje dla niego instruktorkę zachowań społecznych, Jessikę Ogilvy. Kobieta jest jedną z nielicznych osób, które potrafią dotrzeć do Jacoba. Pewnego dnia policja odnajduje jej ciało. Podejrzenie o dokonanie morderstwa pada na cierpiącego na zespół Aspergera chłopaka. To wszystko przez jego niecodzienne hobby - analizę kryminalistyczną. Nastolatek pojawia się na miejscach zbrodni, mówi detektywom co mają robić i rzadko kiedy się myli. Jego zachowanie w oczach śledczych jest jednoznaczne z przyznaniem się do winy. Przed adwokatem, którego zatrudnia Emma staje trudne zadanie. Musi udowodnić, że oskarżony nie zabił Jessiki. Tylko jak ma tego dokonać, gdy wszystkie dowody świadczą na niekorzyść klienta, a on sam nie ułatwia adwokatowi pracy?
Jacob przyznał, że czasem czuje się tak, jakby w jego głowie mówiło jednocześnie kilka głosów. Ja miałam podobne odczucia podczas lektury. Wiedziałam, że chłopak cierpi na zaburzenia psychiczne i dlatego nie przejął się śmiercią Jessiki, ale w żaden sposób nie potrafiłam wzbudzić w sobie ciepłych uczuć do niego. Nieraz miałam wrażenie, że on wykorzystuje swoją przypadłość, żeby uwaga wszystkich skupiała się na nim. Dodatkowo bardzo męczyły mnie jego wywody. Aspergerowcy są niezwykle inteligentni i często zanudzają na śmierć swoich rozmówców opowiadając im o swojej pasji. Nie robią tego specjalnie. Taki już ich "urok". Nawet to, co Jacob zrobił na końcu książki, nie zmieniło mojego stosunku do niego. Myślę, że swój udział w tym miały te słowa, które wypowiedział:
"Kiedyś Theo mnie zapytał: gdyby istniała odtrutka na aspergera to czybym ją wziął?
Odpowiedziałem, że nie.
Dlaczego? Bo nie wiem dokładnie, w jakim stopniu zespół Aspergera jest odpowiedzialny za moją osobowość. A gdybym po wyleczeniu stracił na przykład część mojej inteligencji albo stracił cały swój sarkazm? Albo gdybym zamiast koloru dyni zaczął bać się duchów w Halloween? Problem w tym, że nie pamiętam, jaki byłem przedtem, bez aspergera, więc kto może wiedzieć, co by ze mnie zostało?"
Tak, jak pisałam, jeden głos mówił mi, że powinnam mu współczuć, postarać się go zrozumieć, ale zaraz pojawiała się myśl: "on jest egoistą, a egoistów się nie lubi. Choroba to nie jest żadne wytłumaczenie". Uwierzcie mi, już dawno nie czułam takich emocji przy czytaniu książki i nie pamiętam, kiedy ostatnio tak bardzo nienawidziłam jakiegoś bohatera, że w pewnym momencie zaczynałam szukać w nim pozytywnych cech.
Szczerze współczułam Emmie i jednocześnie ją podziwiałam. Nie mam pojęcia czy potrafiłabym tak poświęcić się dla dziecka. Inna sprawa, że nie wiem, czy pokochałabym, wybaczcie mi to określenie, wyprany z uczuć automat, który żyje we własnym świecie i nie bardzo obchodzą go inni ludzie. Emma niesamowicie zapunktowała sobie u mnie tym, że miała odwagę, by zawalczyć o siebie oraz uświadomić Jacobowi, że nie jest pępkiem świata.
Żal mi było Theo, młodszego z braci Huntów, który musiał dorosnąć kilka lat wcześniej niż jego rówieśnicy. Był buntownikiem, ale starał się nie doprowadzać matki do łez. Nie miał znajomych, bo wszyscy uciekali od niego, gdy poznawali Jacoba nie potrafiącego zachować się w towarzystwie. Co z tego, że Theo nie cierpiał na zaburzenia psychiczne? Miał dziwnego brata = sam miał nie po kolei w głowie = od wariatów trzymamy się z daleka, bo są niebezpieczni. Polubiłam tego łobuziaka i za mało było go dla mnie w tej książce.
Pozwolę sobie napisać, że W naszym domu to, jak na razie, najlepsza książka Jodi Picoult, którą przeczytałam. Emocje, zarówno dobre i złe, towarzyszyły mi od początku do końca. Uwielbiam powieści, w których mogę wczuć się w bohaterów i od pierwszej do ostatniej strony przeżywać z nimi wzloty i upadki. Kolejna książka pani Picoult na mnie czeka. Mam nadzieję, że będzie równie dobra, jak ta.
Jodi Picoult
W naszym domu
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Jodi Picoult "Zagubiona przeszłość"
"Kim jest rodzic, jeśli nie osobą, której się ufa, od której oczekuje się opieki, bezpieczeństwa i tego, że zawsze powie prawdę?"
Pani Picoult nie przestaje mnie czarować. To już moje czwarte spotkanie z nią. Chyba uzależniłam się od czytania jej książek. Dwie kolejne leżą na półce i czekają na swoją kolej.
Delia Hopkins prowadzi szczęśliwe życie. Ma małą córeczkę, ukochanego narzeczonego, z którym przygotowuje się do ślubu i ojca, na którego zawsze może liczyć. Zarabia na życie szukając zaginionych osób. Jak się później okazuje, to największa ironia jej losu.
Kobieta nie ma matki. Podobno ta zginęła w wypadku samochodowym wiele lat temu. Delii brakuje jej obecności. Zwłaszcza teraz, gdy przygotowuje się do ślubu. Kto najwięcej pomaga pannie młodej jeśli nie matka?
Pewnego dnia spokojne życie rodziny zostaje zburzone, kiedy w drzwiach domu pojawiają się policjanci, którzy aresztują Andrew, ojca Delii. Okazuje się, że mężczyzna porwał ją. Kupił dla nich nowe tożsamości i przeprowadził się z dala od byłej żony. Cały uporządkowany świat jego córki legł w gruzach. Człowiek, którego kochała i któremu ufała oszukał ją. Musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy będzie umiała mu przebaczyć. Kolejną kwestią jest to, jak zachowa się wobec niej matka, która przez tyle lat jej szukała. Czy będą potrafiły znaleźć wspólny język, czy już zawsze będzie obecny między nimi dystans? W trakcie lektury sama zadawałam sobie takie pytania. Zastanawiałam się co zrobiłabym na miejscu Delii. Wiem jedno, nic już nie byłoby takie, jak kiedyś.
Zagubiona przeszłość jest książką dość nierówną. Akcja toczy się powoli. Miejscami to, co dzieje się na kartach powieści może czytelnika nużyć. Zwłaszcza niektóre narracje Andrew były ciężkie do przełknięcia. Zdecydowanie bardziej przypadły mi do gustu poprzednie książki pani Picoult, co nie znaczy, że ta jest zła. To dobra propozycja na leniwy weekend spędzony z dala od miejskiego szumu i cywilizacji. Jednak wszystkich tych, którzy jeszcze nie zapoznali się z twórczością tej autorki proszę o to, by nie zaczęli swojej przygody z tą właśnie pozycją. Nowicjusze mogą zostać skutecznie zniechęceni do zapoznania się z resztą książek, które naprawdę warto znać.
Jodi Picoult
Zagubiona przeszłość
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Jodi Picoult "Jak z obrazka"
"Istnieje pewien problem ze zranionymi ptakami, Cassie - mówił Connor. - Albo pewnego dnia od ciebie odlecą, albo ich stan nigdy się nie poprawi. Choćbyś nie wiem co robiła, nie uleczysz ich rany"
Jodi Picoult zdecydowanie należy do grona pisarek, których książki przeczytam bez zapoznania się wcześniej z jakąś recenzją. Nie wiem jak ta autorka to robi, ale wszystkie jej powieści wciągają mnie i potrafię zarwać pół nocy, żeby dowiedzieć się co stanie się z bohaterami.
Jak z obrazka także wypożyczyłam w ciemno. Tym razem nie spotykamy się z historią chorego dziecka tak, jak było w przypadku Kruchej jak lód czy Bez mojej zgody. Na początku powieści poznajemy młodą kobietę, która z urazem głowy błąka się po cmentarzu. Nie wie kim jest. Nie ma pojęcia jak się tu znalazła. Kiedy zgłasza się po nią mąż, nie może uwierzyć, że uznanym antropologiem i żoną sławnego aktora, Alexa Riversa. Po powrocie do domu nie potrafi odnaleźć się w tym przepychu oraz swoim, jakby się wydawało, idealnym małżeństwie. Ma przy boku ukochanego męża, który stara się chronić ją przed całym światem, ale jego dotyk wydaje jej się obcy. Nie potrafi zrozumieć dlaczego tak się dzieje. Skoro on mówi jej, że przed utratą pamięci bardzo go kochała to czemu nie potrafi w to uwierzyć?
Z czasem wspomnienia wracają. Cassie przypomina sobie wszystko to, o czym chciała zapomnieć. Kiedy okazuje się, że jest w ciąży, postanawia odciąć się od dotychczasowego życia. Musi chronić nie tylko siebie, ale także mające narodzić się dziecko.
Jak z obrazka różni się od poprzednich książek pani Picoult, jakie miałam przyjemność czytać. Jest przewidywalna. Możemy łatwo wywnioskować co będzie się działo dalej, ale to nie znaczy, że powieść jest zła. Porusza problem przemocy domowej. Cassie kocha swojego męża i nie jest w stanie od niego odejść, chociaż on ją bije. Stara się wytłumaczyć napady jego szału. Nigdy nie ma o to do niego pretensji. Mówi, że nic się nie stało. Twierdzi nawet, że lepiej czuje się z tym, że mąż wyładowuje się na niej i cierpi ona, bo patrzenie na jego psychiczne cierpienie jest udręką. Dopiero wieść o mającym narodzić się dziecku sprawia, że Cassie postanawia coś zmienić w swoim życiu. Nie chce być dalej workiem treningowym, który można przeprosić tylko po to, by jutro móc wyżywać się na nim dalej. Wie, że dziecko będzie jej potrzebowało. Nie może żyć w niepewności bojąc się o to, czy i kiedy Alex podniesie rękę na swojego potomka.Książek Jodi Picoult nie da czytać się bez zastanowienia się nad tym, w jaki sposób postępują bohaterowie. Łatwo było mi pomyśleć, że gdyby mężczyzna zaczął mnie dusić to w podskokach bym przed nim uciekała, ale tak naprawdę nie wiem, jak zachowałabym się na miejscu Cassie. Wyrwała się z rodzinnego piekła i udało jej się trafić do "raju", gdzie miała swojego "anioła stróża", który był w stanie zrobić dla niej wszystko, nawet przywieźć śnieg do dżungli. Dostała to, czego wcześniej nie miała. A że Alex czasem ją uderzył... Przecież on ją kochał i na pewno nie chciał tego zrobić. Był sławnym aktorem, który mógł mieć kobiet na pęczki, ale z jakiegoś powodu wybrał właśnie ją. Czy cokolwiek innego miało wobec tego znaczenie?
Pozwólcie, że na koniec umieszczę fragment, który mam nadzieję, że zachęci Was do lektury.
"- Cassie, masz w domu lustro?
Uśmiechnęła się niepewnie.
- Ophelia w każdym holu ma trzy lustra - odparła.
- W takim razie idź i stań przed jednym z nich.
Skrzywiła się.
- To głupie. Potrzeba mi czegoś więcej niż jakieś idiotyczne aktorskie ćwiczenia. - Mimo to podeszła do lustra i patrzyła w swoje zapuchnięte oczy i posiniaczoną szczękę.
- No i?
- Wyglądam okropnie - powiedziała, rozcierając twarz. - A co, według ciebie, powinnam zobaczyć?
- Najodważniejszą osobę, jaką w życiu spotkałem - odparł Will."
Jodi Picoult
Jak z obrazka
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Jodi Picoul "Bez mojej zgody"
Bez mojej zgody to moje drugie spotkanie z twórczością Jodi Picoult. Przyznam szczerze, że ta książka mną wstrząsnęła.
Wyobraźcie sobie, że przyszliście na świat nie dlatego, że wasi rodzice tego bardzo pragnęli, lecz dlatego, że jedynie wasze narodziny mogą uratować życie chorej siostry. Tak było właśnie z Anną, bohaterką tej książki. Została poczęta, by jej krew pępowinową można było przetoczyć Kate. Poznajemy ją, gdy ma 13 lat i przeszła przez wiele zabiegów, by siostra miała możliwość pokonania śmiertelnej choroby. Jak każda nastolatka zastanawia się kim właściwie jest. Dochodzi do wniosku, że istnieje tylko jako dopełnienie siostry. Wtedy postanawia zawalczyć o swoją niezależność. Okazuje się, że decyzja, którą podjęła, może mieć fatalne skutki nie tylko dla jej rodziny, ale także dla Kate. Lektura tej książki stawia przed czytelnikiem wiele pytań. Co to znaczy być dobrą siostrą? Jaki jest dobry rodzic? I przede wszystkim: czy można ratować życie jednego dziecka kosztem drugiego?
Jodi Picoult "Krucha jak lód"
Krucha jak lód to moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Jodi Picoult i zapewne nie ostatnie. Książkę wypożyczyłam przez przypadek. Miała dobre recenzje, więc postanowiłam się z nią zapoznać.
Co jest najważniejsze dla rodziców? Przede wszystkim to, aby ich dziecko urodziło się zdrowe. Sean i Charlotte nie mają tego szczęścia. Ich córeczka, Willow, rodzi się z wrodzoną łamliwością kości. Dziewczynka jest krucha jak lód i bardzo łatwo można ją skrzywdzić. Życie rodziny zmienia się w pasmo nieustających wizyt w szpitalach. Leczenie chorego dziecka jest kosztowne, a inni ludzie wytykają je palcami.
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)