Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 2009. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 2009. Pokaż wszystkie posty

"Milczenie" - premiera już 21 stycznia!

Kiedy każdy wydany odgłos może oznaczać śmierć...
Ogromny system jaskiń, odcięty od świata przez miliony lat, był siedliskiem przerażających ślepych stworzeń żyjących w absolutnej ciemności. Kiedy jaskinie zostają odkryte, bestie wydostają się na zewnątrz i błyskawicznie rozprzestrzeniają się po całej Europie, polując na wszystko, co wydaje jakiś dźwięk.
Ally straciła słuch w wypadku i dobrze wie, jak żyć w absolutnej ciszy. Teraz jest dla swojej rodziny jedyną szansą na przeżycie. Muszą opuścić dom i znaleźć odosobnione miejsce, by przeczekać katastrofę, która budzi demony również wśród ludzi…

Królewskie Piątki: #5 Stephen King "Cmętarz zwieżąt"

Za lekturę tej książki zabierałam się już od dłuższego czasu. Słyszałam o niej same pochlebne opinie, więc nie pozostawało mi nic innego, jak zweryfikować je. Jakie są moje wrażenia po lekturze?

Louis, Rachel, Ellie i Gage Creedowie przenoszą się z Chicago do Ludlow w stanie Maine. Dość szybko odnajdują się w nowym miejscu dzięki życzliwym sąsiadom, Normie i Judowi. Staruszek opowiada Louisowi historię o znajdującym się w pobliżu cmentarzu, na którym przez wiele lat okoliczni mieszkańcy grzebali swoich pupili. W końcu zwierzętom po śmierci też należy się szacunek. Pewnego dnia dochodzi do wypadku, w wyniku którego ginie kot Creedów, ulubieniec Ellie, Churchill. Jud postanawia pomóc Louisowi w pogrzebaniu zwierzęcia na wspomnianym już przeze mnie cmentarzu. I wtedy dzieje się coś niezwykłego - na drugi dzień Church wraca do domu. Jednak nie wszystko jest z nim w porządku. Kot śmierdzi ziemią i bardzo dziwnie się zachowuje. Nie myślcie, że to koniec koszmaru rodziny Creed. Dochodzi bowiem do jeszcze jednej tragedii. Zrozpaczony Louis decyduje się na desperacki krok. Nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji, jakie on za sobą pociągnie. Chcecie dowiedzieć się, co się stało? Chwytajcie zatem za książki, ode mnie już nic nie usłyszycie.

Fabuła tej powieści jest poniekąd oparta na faktach. King swego czasu mieszkał w domu, który znajdował się przy ruchliwej ulicy, mało tego, za nim był cmentarz, gdzie chowano zwierzęta. Pewnego dnia pędząca ciężarówka przejechała kota jego córki. Był to jeden z czynników, jaki wpłynął na decyzję Kinga o napisaniu Cmętarza.

Moim zdaniem na początku książki dzieje się niewiele. Rodzina przenosi się z jednego miejsca na drugie, poznaje sąsiadów, próbuje odnaleźć się w nowym świecie. Istna sielanka. Akcja nabiera tempa dopiero w chwili, gdy Churchill zostaje przejechany przez samochód. Od tego momentu czuć narastające z każdą stroną napięcie.

Ośmielę się napisać, że powieść jest dość przewidywalna. Parę wątków przeczułam zanim jeszcze do nich dotarłam. Czy to znaczy, że książka jest zła? Tego nie powiedziałam. Niby wiedziałam, co się za parę stron stanie, lecz gdy patrzyłam na to, jak rozwija się akcja, autentycznie się bałam. Nie umiałam czytać Cmętaża, kiedy byłam sama w domu. Musiałam wiedzieć, że ktoś jest obok mnie. Kilka razy podskoczyłam, gdy Pan Mąż coś do mnie mówił. King wciągnął mnie do swojego świata i nie pozwolił mi z niego wyjść. Podejrzewam, że nigdy nie zapomnę o tym, co przeczytałam.

Autor pozostawił otwarte zakończenie, więc wyłącznie od czytelnika zależy jego interpretacja. Ostatnie sceny wgniatają w fotel. Czytałam je, siedząc napięta jak struna. Jestem bardzo ciekawa, czy mój odbiór zakończenia jest słuszny. Nie podzielę się nim jednak z Wami, gdyż powiem za dużo i nie będziecie czuli przyjemności w trakcie lektury.

Powieść została przeniesiona na ekrany, jednak nigdy nie miałam okazji, by zobaczyć ekranizację. Jestem ciekawa, czy Mary Lambert udało się utrzymać klimat pierwowzoru, Muszę się kiedyś o tym przekonać.

Stephen King
Cmętarz dla zwieżąt
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2009

Królewskie Piątki: #3 Stephen King "Miasteczko Salem"

Dzisiaj parę słów o ulubionej książce pana M., czyli mego zacnego małżonka. Jeśli czytacie mojego bloga od dawna, wiecie, że reaguję dość alergicznie na wszystko, co jest związane z wampirami. Miasteczko Salem jednak mnie zdobyło moje serce.

Witajcie w Salem. To tutaj zaczynają dziać się przerażające rzeczy. Po śmierci jednego z dzieci nocą budzi się do życia zło, które tylko czeka na to, by znaleźć kolejną ofiarę. Ludzie umierają w zastraszającym tempie. W samym centrum zdarzeń znajduje się Ben Mears, pisarz, który pojawił się w Salem przejazdem. Mniej więcej w tym samym czasie do miasteczka przybywają Kurt Barlow i Richard Straker. Ci dwaj mężczyźni kupują okryty złą sławą dom Marstenów. Jaki mają w tym cel? Skąd w Salem wzięły się wampiry? Kto padnie ich kolejną ofiarą?

Kiedy widzę książkę z wampirami, przeważnie uciekam w podskokach. Z Miasteczkiem Salem było inaczej. Historia, którą opowiedział King, wciągnęła mnie bez reszty. Gdy pierwszy raz czytałam tę książkę, chodziłam jeszcze do liceum. Mniej więcej od połowy powieści, czułam narastające napięcie. Wcześniej niewiele się działo. Autor skupił się przede wszystkim na tym, by opisać mieszkańców. Przedstawia ich bardzo dokładnie. To sprawiło, że momentami opowieść jest nieco przegadana. Czy to znaczy, że jest nudna? W żadnym wypadku.

Z tą powieścią sprawa jest o tyle nietypowa, że wiele kwestii jest dość przewidywalnych, a historia i tak wciąga. Jakim cudem? Nie do końca potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Wampiry Kinga są mroczne, nie znają litości. Pragną krwi i to mi się podoba. Powinno się ich bać, nie do nich wzdychać. Te istoty nie mają problemów natury moralnej. Są głodne, złe do szpiku kości. Jak za dawnych, dobrych czasów, gdy Dracula mroził ludziom krew w żyłach.

Tę książkę czyta się bardzo szybko. Bohaterowie zapadają w pamięć i dają się polubić. Moim ulubieńcem był lekarz, James. Chyba już zawsze będę miała do niego sentyment. 

Jeżeli szukacie dobrej powieści, w której wampiry egzystują wyłącznie po to, by zaspokoić swoją żądzę krwi - dobrze trafiliście. King stworzył oryginalną galerię potworów. Warto przyjrzeć jej się z bliska. Nie powinniście być zawiedzeni.

Stephen King
Miasteczko Salem
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2009

Alice Sebold "Nostalgia anioła"

lubimyczytac.pl
Już od dawna zamierzałam się do napisania recenzji tej książki. Nie wiem, czy o niej słyszeliście. Pewnie obił się Wam o uszy taki tytuł filmu Petera Jacksona. O czym jest literacki debiut Alice Sebold?

Narratorką powieści jest czternastoletnia Susie Salmon. Opowiada swoją historię z nieba. Dziewczynka bowiem została zgwałcona i zamordowana przez przemiłego sąsiada, którego nikt nie podejrzewałby o jakiekolwiek dewiacje. Susie obserwuje to, co dzieje się na Ziemi. Jest świadkiem rozpaczy rodziców wierzących w to, że ich córka w końcu zostanie odnaleziona. Widzi młodszego braciszka próbującego zrozumieć znaczenie słowa "odeszła". Patrzy też na to, jak jej morderca zaciera wszelkie ślady zbrodni. Pokazuje też czytelnikowi, jak wygląda niebo. To specyficzne miejsce. Susie ma prawie wszystko. Nie może jednak doczekać się spełnienia największego marzenia - nie może wrócić do świata żywych.

Od samego początku wiadomo, kto jest mordercą. Na początku myślałam, że autorka strzeliła sobie tym zabiegiem w kolano. Po przeczytaniu kilku stron zmieniłam zdanie na ten temat. Alice Sebold miała w tym swój cel. Jaki? Tego nie mogę powiedzieć, musicie przekonać się sami.

Trudno mi ocenić tę książkę. Mam wobec niej mieszane uczucia. Była bardzo emocjonalna. Autorka położyła duży nacisk na to, żeby czytelnicy przeżywali wraz z bohaterami ich radości i smutki. To wyszło jej niemal idealnie. Nie mogę zarzucić nic sferze psychologicznej. Kilka razy miałam łzy w oczach. Nie byłam w stanie wyobrazić sobie tego, co po zaginięciu Susie przeżywali jej rodzice. Początek książki był zapowiedzią niezwykłej historii. Później z jej wykonaniem było nieco gorzej. Akcja rozwijała się dość wolno. Kilka scen zostało na siłę rozciągniętych, przez co stały się nieco sztuczne.

Nie każdy będzie w stanie zmierzyć się z tą książką. Jest, przynajmniej w moim odczuciu, dość trudna w odbiorze. Nie porusza łatwej tematyki. Autorka zwraca uwagę na to, że właściwie nie do końca znamy ludzi, którzy żyją wśród nas. Mordercą Susie był przemiły pan z sąsiedztwa. Nikt nie posądzał go o to, że mógł popełnić tak okrutną zbrodnię. Przecież to taki dobry, uczynny człowiek. Rodzice Susie nie mieli pojęcia, że przez cały czas żyli w sąsiedztwie mordercy ich córki.

Nostalgia anioła bez wątpienia należy do takich książek, których się nie zapomina. Przez kilka dni po zakończeniu lektury myślałam o tym, co przeczytałam. Byłam wstrząśnięta. Radziłabym przeczytanie tej powieści pełnoletnim czytelnikom. Pojawiają się tu bowiem fragmenty, których nie powinni czytać ludzie poniżej 18. roku życia.

Czytaliście tę książkę?

Alice Sebold
Nostalgia anioła
Wydawnictwo Albatros
Warszawa 2009

Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #38 James Patterson, Maxine Paetro "Bikini"

O ile dobrze pamiętam, od tej właśnie książki rozpoczęłam swoją przygodę z twórczością Jamesa Pattersona. Byłam wtedy jeszcze na studiach. Od tego czasu minęło już kilka lat, lecz nadal mam do tego autora słabość.

Modelka, Kim McDaniels, znika podczas sesji zdjęciowej na Karaibach. Jej rodzice obawiają się najgorszego i przybywają na wyspę Maui, by rozpocząć własne śledztwo. Jeszcze nie wiedzą, że znaleźli się w piekle. Sprawę bada także Ben Hawkins, były policjant, który aktualnie pracuje dla gazety oraz zajmuje się pisaniem książek. Ich poczynania zaczyna śledzić psychopatyczny zabójca Henri Benoit, który działa na zlecenie tajemniczych mocodawców. Morderca bulwersuje społeczność, popełniając kolejne zbrodnie. Dlaczego to robi? Kim są jego zleceniodawcy? Co stało się z Kimberly? Czy ofiary mają ze sobą coś wspólnego?

W zeszłym tygodniu zwracałam już uwagę na to, że u Jamesa Pattersona od początku jest znany morderca. Nie jest to jednak nic złego. Autorzy książki potrafią do końca utrzymać czytelnika w napięciu. Kładą duży nacisk na portret psychologiczny mordercy. Skupiają się na jego przemyśleniach. Niewielu autorów pozwala nam na to, byśmy mogli zajrzeć wgłąb umysłu zbrodniarza. Duet Patterson-Paetro robi to w mistrzowski sposób. Przerażało mnie szaleństwo Henriego Benoit. Aż mnie ciarki przechodzą, gdy sobie pomyślę, że ktoś taki faktycznie może gdzieś sobie żyć.

Krótkie rozdziały nadają akcji tempa. Książkę czyta się bardzo szybko. James Patterson i Maxine Paetro bardzo dokładnie opisują morderstwa. Przeczytałam wiele krwawych opowieści, lecz niektóre ich opisy mroziły mi krew w żyłach. Później to wszystko śniło mi się po nocach. Nie mogłam spokojnie spać.

Było mi żal państwa McDaniels. Byli bezradni, nie wiedzieli, co dzieje się z ich córką. Chcieli ją odzyskać, lecz bali się najgorszego. Działali po omacku, byli naiwni, chociaż w sumie trudno im się dziwić. Ja też pewnie zrobiłabym to samo, żeby odzyskać swoje dziecko. Byłam bardzo ciekawa, czy dowiedzą się, co stało się z ich córką.

Wytrawni czytelnicy kryminałów raczej nie będą zainteresowani tą historią. Poleciłabym Bikini wszystkim czytelnikom, którzy nie mieli do tej pory zbyt wiele do czynienia z thrillerami i nie znają twórczości Jamesa Pattersona. To może być początek całkiem niezłej przygody z tym autorem, choć i tak uważam, że jego powieści z Alexem Crossem są najlepsze. Będę musiała ich poszukać, żeby w końcu Wam o nich opowiedzieć. Mam nadzieję, że i Wy polubicie go tak mocno, jak ja.

James Patterson, Maxine Paetro
Bikiki
Wydawnictwo Albatros
Warszawa 2009

Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #23 Paul Donnelley "501 most notoriuos crimes"


W dzisiejszym Poniedziałku ze zbrodnią w tle chcę opowiedzieć Wam o książce, której, ku mojej rozpaczy, nie ma w Polsce. Gdyby nie to, że mam siostrę w Wielkiej Brytanii, sama nigdy bym się o niej nie dowiedziała. 501 most notorious crimes to był prezent od niej za to, że dostałam się na studia. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak duże były moje oczy, gdy zobaczyłam ją w paczce.
Jak sam tytuł wskazuje, w książce jest 501 opisów zbrodni, o których słyszał każdy z nas. Publikację podzielono na kilka części. Każda z nich poświęcona jest innemu przestępstwu. Mamy tu piratów, porywaczy, oszustów finansowych, szpiegów, morderców, chorych psychicznie seryjnych morderców, a także zamachowców. Znajdują się tutaj także opisy niewyjaśnionych zbrodni. Autor sięgnął w swojej książce do czasów biblijnych, by zakończyć swoją opowieść na zamachach terrorystycznych w Hiszpanii w 2004 roku.
Przy prawie każdej historii znajdują się fotografie. Możemy przekonać się, jak wyglądał przestępca. Wielokrotnie można też znaleźć zdjęcia z miejsca zbrodni. Niektóre z nich są naprawdę masakryczne. O gęsią skórkę przyprawiają też zeznania zbrodniarzy. Mnie najbardziej wcisnęły w fotel słowa małej dziewczynki, która zabiła chłopca, bo chciała zobaczyć jak on będzie umierał. A podobno dzieci to niewinne istotki... Po przeczytaniu tej książki zaczynam w to wątpić.
Najwięcej miejsca poświęcono morderstwom, bo ich, niestety popełnia się najwięcej. Autor bardzo sumiennie przygotował się do napisania tej publikacji. Nie tylko dotarł do świadków, prześledził przebieg procesów, ale także opisał genezy popełnionych zbrodni. Podziwiam ogrom jego pracy. Żałuję, że ta książka nie została przetłumaczona na język polski. Założę się, że znalazłoby się sporo czytelników, którzy chcieliby ją przeczytać.
W trakcie lektury wiele razy zadawałam sobie pytanie, co trzeba mieć w głowie, żeby tak skrzywdzić drugiego człowieka? Jakim potworem trzeba być, żeby popełnić zbrodnię i opowiadać o niej jak o pogodzie? Wielu przestępców wyglądało bardzo niepozornie. Nie powiedzielibyście, że tak dobrzy ludzie mogą kogokolwiek zranić. Pozory mylą.
Ta książka mną wstrząsnęła. Dość długo nie mogłam otrząsnąć się z szoku po lekturze. Myślałam, że o zbrodniach przeczytałam już tyle, że nic mnie nie wzruszy. Paul Donnelley pokazał mi, że to, z czym zmierzyłam się do tej pory to pikuś w porównaniu z 501 most notorious crimes. Mam nadzieję, że prędzej czy później któreś polskie wydawnictwo wykupi prawa do wydania tej książki. Takiego studium zbrodni u nas brakuje.

Martin Langfield "Sekretna szkatuła"


Swój dzisiejszy wpis muszę zacząć od słów: "Dzień dobry, jestem Majka. Jestem nieuleczalnym książkoholikiem i dobrze mi z tym. Moja skromna kolekcja książek liczy około 1000 egzemplarzy (nie licząc e-booków)". Pewnie Wy też macie ten problem, że słowo "promocja" w księgarni działa na Was jak lep na muchy. Jak nie kupić książki, która została przeceniona o 70%? Dlatego staram się takie miejsca omijać szerokim łukiem, co wcale nie jest takie proste. Zdarzyło się Wam kiedyś, że kupiliście po przecenie książkę i w trakcie czytania doszliście do wniosku, że to, co trzymacie w rękach to bestialski mord na drzewach, za który trzeba je przeprosić? Ja tak właśnie miałam z Sekretną szkatułą. Pozwólcie, że przytoczę Wam jej streszczenie, które na okładce umieściło wydawnictwo.
"Kiedy Robert Reckliss otrzymuje coś, co wygląda na miedzianą szkatułkę, nie wie, że ten mały przedmiot zupełnie zmieni jego życie. Gdy ginie brat jego bliskiego przyjaciela, a nadawca przesyłki okazuje się ostatnią osobą widzianą przy ofierze, Robert wciąż próbuje racjonalnie podchodzić do całej sytuacji. Powoli jednak zaczyna rozumieć, że to, co się wokół niego dzieje, przekracza ludzki umysł - za sprawą tajnego stowarzyszenia uruchomiony został Ma'rifat, potężna broń, która jest w stanie zmieść z powierzchni ziemi całą cywilizację. Wybuch ma nastąpić za siedem dni. Zapobiec może mu tylko siedem kluczy, które można zdobyć po przejściu siedmiu ciężkich prób. W wypełnieniu misji pomaga Robertowi Terri - tajemnicze i ponętne medium - ale inne potężne siły za wszelką cenę starają się uniemożliwić wykonanie zadania. Sekretna szkatuła to wyjątkowy thriller, zwłaszcza dla wielbicieli łamigłówek".
Lubię łamigłówki i to mnie zgubiło. Fabuła, przynajmniej dla mnie, wydawała się ciekawa. Na wydawaniu się skończyło. Dialogi były sztuczne, bieg wydarzeń tak absurdalny i zagmatwany, że przez książkę było bardzo trudno przebrnąć. Nie rozumiałam bohatera, który żył z kobietą, darzącą uczuciem innego mężczyznę i robiącą wszystko, by móc z nim być. O ile cały pomysł na powieść był interesujący, tak jego wykonanie pozostawia wiele do życzenia. To jedna z nielicznych książek, która mnie pokonała. Poziom absurdu osiągnął szczyt swoich możliwości i dla własnego zdrowia psychicznego odłożyłam Sekretną szkatułę, by już nigdy do niej nie wrócić.
Sekretną szkatułę nabyłam bez zasięgnięcia opinii na jej temat. Zawiodłam się na niej i to bardzo. Jeśli mieliście tę pozycję na liście "do przeczytania" - wykreślcie ją. Wyjmiecie sobie tylko kilka godzin z życiorysu i nie wyniknie z tego nic dobrego. Chyba, że cierpicie na bezsenność. Parę minut czytania i spokojny sen przez całą noc (albo dzień) zapewniony. Mówię to, niestety, z własnego doświadczenia...

Martin Langfield
Sekretna szkatuła
Wydawnictwo Sonia Draga
Katowice 2009

Irene Spencer "Żona mormona"


Drogie Panie, wyobraźcie sobie, że Wasz mąż oprócz Was ma jeszcze kilka żon, z którymi musicie się nim dzielić. Nie możecie podzielić się z mężem swoimi smutkami, bo on akurat spędza czas ze swoją nową małżonką. Macie nie jedno czy dwoje rozrabiających na całego dzieci, lecz trzynaścioro, a do tego dochodzi Wam całe stadko pasierbów. Brzmi koszmarnie, prawda? My, osoby wychowane w przekonaniu, że w związek małżeński wchodzą tylko 2 osoby, nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie takiej sytuacji.
Z Irene Spencer było inaczej. Ona wychowała się w przekonaniu, że obowiązkiem mężczyzny jest posiadanie wielu żon. To była dla niej normalna sytuacja. Jak inaczej można wypełnić boży przykaz mówiący o tym, że należy się rozmnażać i zapełnić Ziemię swoim potomstwem? Jednej kobiecie byłoby ciężko urodzić 53 dzieci, a tyle właśnie pociech miał mąż Irene, Verlan.
Zanim ta kobieta wstąpiła w związek małżeński, poznała mężczyznę, w którym się z wzajemnością zakochała. Jednak wychowanie, jakie odebrała, nie pozwoliło jej na poślubienie go. Chciała być posłuszna swojej wierze i odeszła od ukochanego. Czytając książkę podziwiałam ją za to, że potrafiła to zrobić i poświęciła szczęście osobiste na rzecz dzielenia się mężem z jego innymi żonami.
W świetle prawa małżeństwo Irene i Verlana nie było legalne. Zakazano bowiem wielożeństwa. Kobieta nie mogła przyznawać się do tego, że jest żoną swojego męża, gdyż ten mógł zostać ukarany za złamanie prawa. Dla młodej dziewczyny to koszmar. Jak tu nie chwalić się, że jest się mężatką?
Irene borykała się nie tylko z prawnymi problemami. Chorowała, a w jej domu panowała bieda. Trudno się temu dziwić, w końcu nie pracowała, a mąż miał na utrzymaniu nieustannie powiększającą się rodzinę. Jednym z najbardziej poruszających momentów była chwila, gdy pojechała ona do ginekologa, gdy była w ciąży. Nie miała pieniędzy na ubranie, więc uszyła ciuchy z worków. Wstydziła się, kiedy musiała się rozebrać, bo wiedziała, że lekarz to zauważy. Irene przeżywała także to, że nie ma w co ubrać się na kolejny ślub własnego męża.
Najbardziej zaskakujące jest to, że w tej dość specyficznej rodzinie panował względny ład. Żony pomagały sobie przy porodach i starały się nie rozróżniać dzieci na swoje i cudze. Wszystkie były ich.
Kiedy książka ukazała się, Irene była w innym związku małżeńskim, tym razem miała męża tylko dla siebie. Część jej dzieci zerwała z tradycją, w jakiej wychowała się ich matka. Nie chciały przejść przez to, co ona. Żonę mormona polecam wszystkim tym, którzy interesują się innymi religiami i lubią czytać historie oparte na faktach. Co prawda autorka nie napisała obszernego studium o mormonach, lecz pokazała nam to, o czym wyznawcy tej religii nie mówią głośno. Za to właśnie cenię tę książkę.

Irene Spencer
Żona mormona
Świat książki



Jodi Picoul "Bez mojej zgody"


Bez mojej zgody to moje drugie spotkanie z twórczością Jodi Picoult. Przyznam szczerze, że ta książka mną wstrząsnęła.

Wyobraźcie sobie, że przyszliście na świat nie dlatego, że wasi rodzice tego bardzo pragnęli, lecz dlatego, że jedynie wasze narodziny mogą uratować życie chorej siostry. Tak było właśnie z Anną, bohaterką tej książki. Została poczęta, by jej krew pępowinową można było przetoczyć Kate. Poznajemy ją, gdy ma 13 lat i przeszła przez wiele zabiegów, by siostra miała możliwość pokonania śmiertelnej choroby. Jak każda nastolatka zastanawia się kim właściwie jest. Dochodzi do wniosku, że istnieje tylko jako dopełnienie siostry. Wtedy postanawia zawalczyć o swoją niezależność. Okazuje się, że decyzja, którą podjęła, może mieć fatalne skutki nie tylko dla jej rodziny, ale także dla Kate. Lektura tej książki stawia przed czytelnikiem wiele pytań. Co to znaczy być dobrą siostrą? Jaki jest dobry rodzic? I przede wszystkim: czy można ratować życie jednego dziecka kosztem drugiego?

Peter V. Brett "Malowany człowiek: Księga druga"


Kolejny tom przygód Arlena, Leeshy i Rojera za mną.Ta część była krótsza od poprzedniej i ciekawsza, przynajmniej w moim odczuciu.
Arlen dociera do Krasji, gdzie wojownicy wypowiedzieli demonom otwartą wojnę. Wierzy w to, że znajdzie tam sojuszników. Nie wie jak bardzo się myli. Dla nich na zawsze pozostanie chin, czyli kimś obcym. To nic, że świetnie walczy i jest odważny. Krasjanie odbierają mu broń i pozostawiają na pewną śmierć. Nie mają jednak pojęcia jak ogromna chęć do życia drzemie w Arlenie.
Leesha pracuje jako zielarka. Wciąż stroni od towarzystwa mężczyzn. Minęło kilka lat odkąd opuściła rodzinne strony. Nic nie wskazuje na to, aby miała tam wrócić. Wszystko zmienia się, gdy dowiaduje się o szalejącej tam zarazie zbierającej coraz większe żniwo. Dziewczyna postanawia wrócić do domu, by uratować chorego ojca.
Rojer staje się minstrelem. Chociaż przed laty jedna z jego dłoni ucierpiała w starciu z demonem, chłopak doskonale radzi sobie z grą na skrzypcach. Swoją muzyką potrafi oczarować nie tylko ludzi, ale jak się później okazuje, także demony, co niejednokrotnie ratowało życie jemu i innym.
Losy trójki bohaterów, toczące się do tej pory innymi torami, splatają się ze sobą. Akcja nabiera tempa i wciąga czytelnika. Wyjaśnia się też kim jest tytułowy malowany człowiek. Książka kończy się nie wiadomo kiedy, więc człowiek nabiera ochoty na więcej. Pustynna włócznia już czeka w kolejce. Zobaczymy czy dorówna poprzednim częściom.
Trochę zawiodło mnie to, że nie pojawia się wzmianka o Ragenie. Wiem, że to nie jest historia o nim, ale brakowało mi jego obecności. Może jeszcze kiedyś o nim przeczytam. Przynajmniej taką mam nadzieję :)

Peter V. Brett
Malowany człowiek: księga druga
Fabryka Słów

Jonathan Aycliffe "Pokój Naomi"


Ta książka trafiła do mnie przez przypadek. Przyjechałam do rodziców i musiałam czekać dość długo na autobus, więc wstąpiłam do mojego ulubionego antykwariatu. Co prawda nie wiedziałam czego spodziewać się po powieści z niezbyt interesującą okładką, ale opis z tyłu książki zachęcił mnie do lektury i Pokój Naomi trafił do mojej biblioteczki.

Przyznaję szczerze, że już dawno nie miałam stanu przedzawałowego podczas czytania książki. Ta mnie do czegoś takiego doprowadziła, ale po kolei.

Rodzina Hillenbrandów prowadziła sielskie życie. Mieszkała w starym, pięknym domu, kłopoty raczej ją omijały. Charles i Laura mieli córeczkę, Naomi. Dziewczynka została porwana tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Wkrótce zostaje odnalezione jej zmasakrowane ciało. Charles nie może pogodzić się ze śmiercią dziecka, które zginęło pod jego opieką. Okazuje się, że Naomi, choć nie żyje, wcale nie odeszła z tego świata. Jej duch pozostaje w domu rodziców. Co więcej, wcale nie jest osamotniony.
Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka