Beata Kost "Kobiety ze Lwowa"

Romans kryły mury kamienicy Korniaktowskiej, ale wiadomości dość szybko się przez nie przesączyły - cały Lwów był zgorszony tym, że monarcha zadaje się z "mieszczańską dziewką". "Zaczarowała go wiedźma", orzeczono. Wątek "wiedźmy rzucającej urok na króla" pojawiał się w tej historii jak refren.
Jeśli chodzi o kobiety pochodzące ze Lwowa, nie mam na ich temat zbyt dużej wiedzy. Ta książka przypomina czytelnikom o paniach, które miały swój wkład w tworzenie historii tego miasta. Ludzie zapomnieli o swoich literatkach, przebrzmiała sława aktorek, poszły w niepamięć skandalizujące romanse femmes fatales, a praca kresowych siłaczek może budzić dziś politowanie. Poza nielicznymi wyjątkami nie są patronkami ulic, nie mają pomników ani tablic pamiątkowych. Ich codzienne sprawy, dorobek i osiągnięcia wciąż pozostają w cieniu. Chcecie je poznać?

Kiedy spojrzałam na spis treści w tej publikacji, zorientowałam się, że spośród bohaterek znam tylko cztery: Teofilę Sobieską, Jadwigę Sapieżynę, Helenę Modrzejewską i Gabrielę Zapolską. Po tę książkę sięgnęłam z czystej ciekawości. Chciałam przekonać się, jakie kobiety miały wkład w tworzenie Litwy.

Lektura przybliżyła mi między innymi postać kochanki króla Władysława IV Wazy. Nie wiedziałam o niej zbyt wiele. O uszy obiło mi się tylko to, że monarcha miał z Jadwigą Łuszkowską syna. I tyle. Nawet nie wiedziałam, skąd się wzięła. Beata Kost mi o tym opowiedziała. Myślę, że ludzie, którzy interesują się historią, znajdą tutaj dla siebie dużo smaczków. 

Nie znajdziecie tutaj rozległych biografii tytułowych kobiet, więc nie musicie obawiać się tego, że zostaniecie zalani masą informacji, która Was przytłoczy. Autorka przedstawia krótkie życiorysy tych bohaterek. Pisze o tym, co zrobiły, że zapisały się na kartach historii Lwowa, ale z wielu względów zostały zapomniane. Ta publikacja to dobry pomysł dla osób, które mają niewiele czasu. Nie trzeba bowiem czytać Kobiet ze Lwowa po kolei. Można sobie rozłożyć lekturę w czasie i nic się nie straci. Sama właśnie tak musiałam z wielu przyczyn tę książkę czytać.

Beata Kost ma bardzo lekkie pióro. Potrafi zaintrygować swoją opowieścią. Przedstawia czytelnikom kobiety, o których pewnie wielu z nich usłyszy po raz pierwszy. Ja bardzo wielu bohaterek nie znałam i cieszę się, że mogłam je poznać. Chętnie jeszcze kiedyś powrócę do tej publikacji.

To moim zdaniem publikacja dla wszystkich. Zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Zbliżają się święta i myślę, że to może być dla kogoś dobry prezent. Ja w każdym razie polecam.

Beata Kost
Kobiety ze Lwowa
Wydawnictwo Marginesy
Warszawa 2017

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Wydawnictwu Marginesy.

Udostępnij ten post

4 komentarze :

  1. Zainteresowałaś mnie tą książką. Chętnie się z nią zapoznam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię książki które w przystępny sposób pozwalają mi nauczyć się czegoś nowego, zwłaszcza jeśli dotyczy to historii :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale dlaczego mowa w tej recenzji o historii Litwy? Lwów jest położony na Kresach, ale należał przez sześć wieków do Rzeczpospolitej, a obecnie do Ukrainy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zwrócenie uwagi na ten błąd, został poprawiony.
      Pozdrawiam

      Usuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka