Anna Stryjewska "Chłopiec z ulicy Wschodniej"

Gabriel wychowywał się w starej łódzkiej kamienicy w dzielnicy, która nie cieszyła się dobrą opinią. Chłopiec doświadczył w domu strachu i przemocy domowej ze strony ojca. Z kochającą matką nie mógł spędzać zbyt wiele czasu. Po latach próbuje stanąć na nogach. Czy uda mu się otrząsnąć po traumie z dzieciństwa?

Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że ta książka rozerwała moje serce na strzępy. Po przeczytaniu opisu mniej więcej wiedziałam, czego mogę się spodziewać, ale to, co autorka mi zaserwowała, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

Gabriela poznajemy jako dorosłego mężczyznę, który zaczyna układać sobie życie. Wspomina przy okazji swoje dzieciństwo. Nie było ono idealne. Jak już wspomniałam, chłopiec był ofiarą przemocy domowej. Jego ojciec nie wylewał za kołnierz i najważniejsze było dla niego to, by w domu nie brakło alkoholu. Nic więcej się dla niego nie liczyło. Pomiatał jąkającym się synem, który nie umiał nawiązywać relacji ze znajomymi, bo wstydził się warunków, w jakich mieszkał. Nie szanował również swojej żony. I tu na chwilę się zatrzymajmy. Postać Ireny, matki Gabriela, wzbudziła we mnie wiele emocji. Zarówno tych dobrych, jak i złych. Jedyną dobrą rzeczą, jaką kobieta otrzymała od męża, był syn. Poza tym żyła w biedzie i była poniewierana. Nie umiała jednak odejść od Henryka, bo za bardzo go kochała. To było przykre. Irena skazała na cierpienie nie tylko siebie, ale też i syna. Moim zdaniem autorka dość dobrze oddała jej postać. Przekonajcie się, co siedziało jej w głowie.

Sam Gabriel wzbudzał we mnie pozytywne uczucia. Polubiłam go i było mi go bardzo żal. To był fajny dzieciak, który nie zasłużył na takiego ojca. Chciałam, żeby poukładało mu się w życiu. Będziecie mieli okazję, by przekonać się, co go czekało na progu dorosłości. Nie będę Wam tego streszczać, bo chciałabym, żebyście przeczytali tę książkę. Jest co prawda niewielka objętościowo, ale zapada w pamięć. Z jednej strony nieco dołuje, ale pojawiają się także jaśniejsze aspekty.

Na uwagę zasługuje również postać sąsiadki Gabriela. Z jednej strony dało się ją polubić, ale z drugiej strony nie wiem, czy chciałabym koło kogoś takiego mieszkać. Dlaczego? Przekonajcie się sami. Podejrzewam, że wielu z Was będzie znał osobę podobną do niej w kwestii charakteru.

Ta historia na długo pozostanie w mojej pamięci. Jak już wspomniałam, nie jest to obszerna opowieść, ale autorka potrafiła napisać ją w taki sposób, że gra na emocjach czytelnika. Robi to jednak z klasą. Przede wszystkim poprzez postacie. Uwierzyłam w ich kreacje. Autorka pokazuje ludzi, którzy żyją między nami. Może mamy takich sąsiadów albo sami pochodzimy z takich rodzin. Dysfunkcyjnych, niszczących dzieciństwo, pozostawiających traumę na całe życie. Anna Stryjewska pokazuje nam mężczyznę, który był kiedyś skrzywdzonym chłopcem, ale wkracza w dorosłość i od niego tylko zależy, w jaki sposób przejdzie przez dalsze życie.

Myślę, że niektórym czytelnikom może się zakręcić łezka w trakcie czytania. Ja w każdym razie się wzruszyłam w trakcie lektury i myślę, że jeszcze kiedyś do niej powrócę. To nic, że będę znała tę historię. Gabriel jest jednak osobą, z którą spędziło mi się miło czas. Z jego mamą mimo wszystko również. Zachęcam i Was do zapoznania się z nimi, ale ostrzegam, że nie będzie to łatwe spotkanie.

Anna Stryjewska
Chłopiec z ulicy Wschodniej
Wydawnictwo Szara Godzina
Katowice 2019

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Szara Godzina.

Udostępnij ten post

2 komentarze :

  1. Jestem bardzo ciekawa tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W taki razie koniecznie muszę po nią sięgnąć. Bardzo lubię, gdy powieść mnie porusza i zostaje na dłużej.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka