W zwyczajnej dzielnicy Londynu, na zwyczajnym dachu znajduje się absolutnie niezwykły ogród – samym swym istnieniem łamie tuzin paragrafów. Jego właścicielką jest toksykolożka botaniczna Eustacia Rose, jednak w ogrodzie trudno znaleźć róże. Wypełniają go rośliny przepiękne, niezwykle rzadkie i… niezwykle trujące.
Profesor Rose prowadzi życie przewidywalne jak pory roku. Z nudów podgląda przez teleskop sąsiadów, a ulubionym obiektem obserwacji jest piękna kobieta i jej goście. Pewnego dnia dziewczyna znika – podobnie jak część zabójczej kolekcji Eustacii… Kiedy ktoś zostaje otruty toksyną bardzo rzadkiej rośliny, profesor Rose staje się główną podejrzaną.
Kryminał botaniczny - brzmi zachęcająco. W każdym razie dla mnie. Zbrodnia popełniona przy pomocy bardzo rzadkiej, toksycznej rośliny - to melodia dla moich uszu.
Główną bohaterką tej powieści jest profesor Eustacia Rose. Kobieta lepiej czuje się w towarzystwie roślin niż ludzi. Ma swój prywatny ogród wypełniony niezwykłymi okazami, które zbierała przez lata. Ma też inne hobby - podgląda przez teleskop swoją sąsiadkę i jej gości. Pewnego dnia dziewczyna znika. Podobnie jak część kolekcji Eustacii. Mało tego, dochodzi do morderstwa przy użyciu toksyny z bardzo rzadkiej rośliny. Ze względu na pewne okoliczności podejrzenie pada na profesor Rose.
Początkowo nie zapałałam sympatią do Eustacii. Miałam problem z tym, że określała ludzi nazwami roślin. Potrzebowałam chwili, żeby przekonać się, że ma w sobie potencjał. Intrygowała mnie jej przeszłość. Chciałam dowiedzieć się, co sprawiło, że jej życie zmieniło się w stagnację i właściwie niewiele się w nim dzieje. Teraz, gdy już wiem, co się stało, lepiej rozumiem Eustacię. I ujęło mnie to, że nie stała się nagle biegłą śledczą, która prowadzi śledztwo tak, że szczęki wszystkim policjantom opadają. Jest momentami dość niezdarna, widać, że policyjny świat to nie jej bajka, ale dzięki temu łatwiej mi uwierzyć w jej kreację.
Sama akcja rozwija się dość powoli. I żeby nie było, nie jest to zarzut z mojej strony. Wręcz przeciwnie, takie tempo pasuje do osobowości głównej bohaterki, która angażuje się w śledztwo. Tu nie pasowałyby wybuchy i dzikie pościgi. Dawka emocji, którą serwuje autorka, według mnie wpasowuje się w klimat powieści.
Jeśli zastanawiacie się, czy ze względu na to, że mamy do czynienia z kryminałem botanicznym, autorka zasypuje nas przyrodniczą nomenklaturą, powiem tak - owszem, pojawia się takowa, jednak nie powiem, że czułam się nią zasypana. Eustacia posługuje się nazwami łacińskimi, ale wyjaśnia, o co jej chodzi i jakie właściwości ma dana roślina. Jestem ciekawa, jak autorka dalej poprowadzi tę bohaterkę, chętnie sięgnę po kolejne części tego cyklu.
Premiera książki odbędzie się już jutro.
zaciekawiła mnie ta książka
OdpowiedzUsuń