Kristin Chen "Podróbka"

 

Ava Wong zawsze grała bezpiecznie. Jako zasadnicza, przestrzegająca reguł amerykańska prawniczka wiedzie idealne życie – ma męża, który jest uznanym chirurgiem, małego synka i śliczny dom. Ale jej świat ukryty za tą fasadą powoli się wali: małżeństwo się rozpada, kosztowny dyplom prawniczy od lat leży niewykorzystany, a napady złości synka doprowadzają ją na skraj załamania nerwowego.

I oto zjawia się Winnie Fang – po dwudziestu latach chce odnowić znajomość z dawną przyjaciółką ze studiów. Tylko że po nieśmiałej, dziwnej dziewczynie, którą Ava niegdyś znała, nie ma już śladu. Winnie to teraz pewna siebie światowa kobieta, ociekająca luksusem, czego przykładem jest choćby niezwykle pożądana torba Birkin w klasycznym pomarańczowym kolorze. Co jest tajemnicą jej sukcesu?

Otóż Winnie uknuła pomysłowy plan oparty na imporcie niemal perfekcyjnych podróbek luksusowych torebek i potrzebuje kogoś z amerykańskim paszportem, kto pomoże jej w prowadzeniu biznesu – i kogo nikt nigdy by nie podejrzewał o popełnienie przestępstwa. Kogoś takiego jak Ava.

Kiedy jednak okazuje się, że spektakularny sukces całego przedsięwzięcia jest zagrożony, Winnie nagle znika, a Ava musi zamierzyć się sama z konsekwencjami…

Nigdy nie czułam potrzeby, żeby kupować sobie ubrania czy torebki z najwyższej półki. Metki nie robią na mnie wrażenia. Ale znam osoby, dla których jest to bardzo ważne i są w stanie wydać na takie zakupy ostatnie pieniądze. Są też ludzie, którzy potrafią zrobić interes na opychaniu perfekcyjnych podróbek. Tak właśnie jest w tej powieści. Winnie wciąga zachowawczą dotąd Avę w swój nielegalny interes z podróbkami.

Ta książka jest opowiadana z dwóch perspektyw. Część książki to przesłuchanie Avy, w stylu "Dolores Claiborne". Pozostała część jest przedstawiona z innej perspektywy. Ta pierwsza bardziej mi odpowiadała, lepiej się w niej odnajdowałam, chociaż druga mnie zaskoczyła i nie spodziewałam się takiego obrotu spraw.

Ta powieść jest dobra jako przerywnik między bardziej wymagającymi publikacjami. Można się trochę pośmiać, a i też pozgrzytać zębami. Zwłaszcza gdy uroczy Henri zmienia się w małego wyjca czy wtedy, gdy Oli w dość drastyczny sposób próbował pokazać żonie, że nie podoba mu się to, co zrobiła. Złapałam się też za głowę, gdy widziałam casting do przedszkola. Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać.

Po lekturze mam poczucie niedosytu. Trochę za mało był dla mnie pociągnięty wątek małżeństwa Avy i Oliego. Nie mam większych zastrzeżeń, jeśli chodzi o zakończenie, chociaż spodziewałam się tego, że wszystko skończy się w taki sposób. Moim zdaniem to dobra książka na wieczór spędzony pod kocem z herbatką i niewymagającą lekturą.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu HarperCollins.

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka