Russell Brand "Regeneracja. Droga do wolności"

 

Żyjemy w wieku epidemii uzależnień, która obejmuje wszystko i wszystkich. Do tego jest tak wszechobecna, że o ile masz szczęście, żeby nie być uzależnionym w ekstremalny sposób, prawdopodobnie nawet nie wiesz o swoim uzależnieniu. Jakie niezdrowe nawyki i przyzwyczajenia trzymają TWOJE życie w ryzach? Może jesteś nieświadomie zależny od jedzenia? A może od toksycznych związków? Może od pracy, która nie daje ci spełnienia? Albo od otępiającego, ciągłego przeglądania telefonu?

Po poradniki sięgam raczej rzadko. Jestem już na takim etapie życia, gdy w miarę ogarniam siebie i to, co dzieje się dookoła. To była długa i kręta droga, ale jestem dumna z tego, w jakim miejscu się znalazłam. Na lekturę tej książki zdecydowałam się z ciekawości, żeby przekonać się, jak jej autor walczył ze swoimi uzależnieniami i co mu pomogło w wyjściu na prostą. Chciałam przekonać się, czy ta publikacja może być punktem wyjścia dla kogoś, kto nie panuje nad swoimi uzależnieniami.

Plus za to, że autor pokazuje, że terapia nie działa jak magiczna różdżka i po jej zakończeniu nadal trzeba nad sobą pracować, wciąż powracają stare nawyki, jednak ma się już narzędzia, by sobie z nimi poradzić. Nie ukrywa też tego, że potrzeba wiele samozaparcia i jest to trudna do przejścia droga. Jednak jeśli człowiek faktycznie chce coś zmienić, znajdzie w sobie siłę. I ogromny plus za pokazanie ciemnej strony sławy i powiedzenie głośno o tym, że owszem, sławny człowiek może sprawiać wrażenie dobrze bawiącego się, ale dowiadujemy się o tym, jak cierpiał, po jego śmierci, gdy przedawkuje albo targnie się na swoje życie.

Książka jest napisana prostym językiem. Russell Brand nie stawia się w roli mentora, czego nieco się obawiałam. Może nie ze wszystkim, co powiedział, się zgodzę, ale w wielu kwestiach przyznaję mu rację, zwłaszcza jeśli chodzi o odpowiedź na pytanie, dlaczego dajemy się ponieść pewnym pokusom. Nie da się rozwiązać problemu bez zrozumienia, gdzie tkwi jego podstawa. Poza tym książka jest napisana prostym językiem, uwaga, są tu przekleństwa, ostrzegam na wszelki wypadek, żeby ktoś nie był zdziwiony.

Myślę, że ta książka może być dobrym punktem wyjścia do przemyśleń, zastanowienia się nad tym, czy na przykład jesteśmy w stanie wytrzymać godzinę bez telefonu albo czy serio musimy zjadać całą czekoladę za jednym posiedzeniem i skąd to się bierze. 

Jedyny minus tej publikacji to położona pod względem interpunkcyjnym korekta. Braki przecinków czasem biją po oczach, nie wspomnę już o moim korektorskim stanie przedzawałowym, gdy widziałam te nadmiarowe. Z racji wykonywanego przeze mnie zawodu bardzo mnie to raziło w trakcie czytania i musiałam dokładać wszelkich starań, żeby skupić się na lekturze, a nie na poprawianiu przecinków.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu KROKI.

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka