Alina Peretti, Jacques Peretti "Dziewczyna bez gwiazdy"

 

Gdy Alina Peretti zaczyna się zmagać z demencją, jej syn Jacques uświadamia sobie, że to ostatni moment, by spisać historię, która porusza go najbardziej: historię własnej rodziny. Próbuje więc wygrać wyścig z czasem, bo uważa, że utrwalenie wspomnień matki jest jego powinnością wobec bliskich i świata. Alina Peretti, obecnie ponad dziewięćdziesięcioletnia, doświadczyła na własnej skórze dwóch szalejących totalitaryzmów XX wieku. Kiedy miała osiem lat, wybuchła druga wojna światowa i cały świat dziewczynki legł w gruzach. Została wywieziona na Sybir, trafiła do obozów przejściowych, by wreszcie znaleźć schronienie w Szwecji. Jej uparta matka postanowiła jednak wrócić z córką do Warszawy, aby odnaleźć pozostałe dzieci. Po powstaniu warszawskim, z którego cudem uszły z życiem, Alina z matką i siostrą trafiły tam, gdzie śmierć zbierała największe żniwo – do obozu w Auschwitz.
Zdecydowałam się na lekturę tej książki, ponieważ miałam w rodzinie kilka osób, które cierpiały na demencję, ale doskonale pamiętały czasy wojny i mogły opowiadać o nich godzinami. Tak też było z Aliną. Kobieta stopniowo traciła świadomość, ale o wojnie opowiadała bez zająknięcia. 

Alina niedługo po rozpoczęciu wojny trafiła z matką na Sybir. Udało im się wrócić do Polski, jednak po wybuchu powstania warszawskiego wraz z matką i siostrą trafiła do obozu w Auschwitz. Ślad po Lucie, jej siostrze, zaginął. Po latach Alinie udało się wyemigrować do Francji, a potem do Wielkiej Brytanii. Jej jedyny syn, Jaques, postanowił zebrać wspomnienia matki, żeby ocalić je od zapomnienia.

Jaques na początku zaznacza, że ze względu na stan, w jakim jest Alina, jej wspomnienia należy czytać jako prawdopodobną wersję wydarzeń. Choroba mogła odcisnąć na nich piętno. W książce są zawarte zarówno wspomnienia Aliny, jak i fragmenty dotyczące tego, jak publikacja powstawała. Widać, jak demencja stopniowo zaczyna zajmować coraz więcej miejsca w życiu kobiety.

Relacje w rodzinie Aliny były bardzo skomplikowane. Zarówno jeśli chodzi o to, jak wyglądało małżeństwo jej rodziców, jak i ich podejście do dzieci, a także relacje między nimi. Ujęło mnie na swój sposób to, jak w całość został wpleciony tarot. Może i czułam dystans do stawiającej go Olgi, czyli matki Aliny, ale było w tym coś fascynującego. Jeśli będziecie czytać książkę, zwróćcie uwagę na omówienie karty Głupca. Ten fragment chwycił mnie za serce.

To bardzo poruszająca relacja. Łatwo poprzypinać członkom rodziny Aliny łatki, ale trzeba ich dobrze poznać, żeby zrozumieć, co nimi kierowało. Historia kobiety była pełna bólu, śmierć kładła się na niej sporym cieniem, a mimo wszystko Alinie udało się pójść dalej. To iskierka nadziei, którą warto chwycić.

Świadków tych wydarzeń jest coraz mniej. Ich świadectwa są bolesne, ale warto się z nimi zapoznać, żeby zrobić wszystko, by historia nie zatoczyła koła. Nie brakuje tu opisów okrucieństwa, jakiego zaznali ludzie w czasie wojny, ale nie musicie się obawiać tego, że posoka leje się strumieniami. Tak, widać krew, ale to jest raczej stwierdzenie faktu, że tak było, niż próba wywołania przerażenia w czytelnikach.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Książnica.

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka