Colleen Faulkner "Julia i jej córki"

Chwila nieuwagi sprawiła, że siedząca za kierownicą Haley doprowadziła do wypadku samochodowego, w wyniku którego śmierć na miejscu poniosła jej młodsza siostra, Caitlin. Matka dziewcząt, Julia, pogrążyła się w żałobie. Choć od pogrzebu córki minęło sześć tygodni, nadal nie potrafi poradzić sobie z tragedią, która dotknęła jej rodzinę. Całymi dniami siedzi w sypialni, zaniedbując najmłodszą córkę, Izzy. Mąż kobiety, Ben, podchodzi do całej sytuacji obojętnie. Co może zrobić, skoro Caitlin nie żyje? Haley udaje, że cała sytuacja jej nie przytłacza, ale zachowanie dziewczyny przeczy wszystkiemu. Nastolatka zaczyna coraz bardziej się staczać. Julia wie, że musi zrobić wszystko, by nie utracić drugiej córki. Postanawia wybrać się z nią w podróż przez kraj. Liczy na to, że przez ten czas, który razem spędzą, uda im się odbudować łączące je relacje. Dokąd zaprowadzi je ta podróż?

Dla rodzica nie ma nic gorszego od śmierci dziecka. Julia przeżywa swoją tragedię podwójnie. W dniu, w którym zginęła Caitlin, utraciła także Haley. Starsza córka nigdy nie była łatwym dzieckiem, ale po śmierci siostry stała się jeszcze bardziej przekorna. Świadomie staczała się na dno, chociaż udawała, że właściwie nic się nie dzieje. Było jednak zupełnie inaczej. Potrzebowała pomocy, tylko nie wiedziała, jak o nią poprosić.

Rodzinę Maxtonów poznajemy sześć tygodni po śmierci Caitlin. Mamy do czynienia ze studium żałoby. Słuchając opowieści Julii, Haley i Izzy, dowiadujemy się, jak one radzą sobie z odejściem dziewczyny. Najmłodsza z narratorek, dziesięcioletnia Izzy, nie do końca rozumie, co właściwie się stało. Jasne jest dla niej to, że Ta Której Imienia Nie Wolno Wymawiać zabiła Caitlin. Dlatego nie odzywa się do niej. Czuje się opuszczona przez wszystkich. Matka ciągle płacze, ojciec przeszedł ze wszystkim do porządku dziennego i prawie nigdy nie ma go w domu. Powiem szczerze, że jej opowieść interesowała mnie najbardziej. Nie potrafię sobie przypomnieć innej książki, w której mogłabym przekonać się, jak dziecko przeżywa śmierć starszego rodzeństwa. Colleen Faulkner bardzo realistycznie przedstawiła jej postać i byłabym w stanie uwierzyć, że gdzieś jest taka Izzy, która próbuje poradzić sobie z nagłą śmiercią starszej siostry.

Bohaterki powieści zostały wykreowane w bardzo realistyczny sposób. Julia jako matka, która straciła jedno dziecko i próbuje nie dopuścić do tego, by odeszło kolejne. Haley jest zagubioną nastolatką. Życie z poczuciem winy ją przerasta. Początkowo czułam do niej niechęć, ale z czasem przekonałam się, że zasługuje na współczucie. Popełniła błąd, to prawda, lecz nie można jej z tego powodu przekreślać na zawsze.

Na uwagę zasługuje również to, w jaki sposób zostały opisane relacje między Julią a Benem. Mężczyzna jest właściwie nieobecny w powieści. Pojawia się tylko na chwilę. Śmierć Caitlin była mu obojętna. Żona i córki nie były dla niego najważniejsze. Jedyną rodziną, którą uznawał, byli bracia i ukochana mamusia, która o życiu syna wiedziała więcej niż jego własna żona. Miałam ochotę rozerwać gościa na strzępy. Dlaczego? Przekonajcie się sami. W głowie mi się nie mieści, że wiedząc o nim takie rzeczy, Julia zdecydowała się na ślub z nim.

Ta powieść na długo pozostanie w mojej pamięci. Daje do myślenia i pokazuje, jak ważna w przeżywaniu żałoby jest rozmowa. Nie jest łatwo ją zainicjować, ale milczenie nie jest sposobem na rozwiązanie problemów. Jeżeli szukacie powieści, która Was szczerze poruszy, polecam tę książkę. Nie tylko kobietom.

Colleen Faulkner
Julia i jej córki
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2017

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka